Schmidt / Święs / Frankiewicz - Ether. Premiera 26 września 2025 (SJRecords 087)
Don't play what's there, play what's not there".
- Miles Davis
Tylko w tym sklepie płyty "Ether" dostępne z autografem Piotra Schmidta!
Album dostępny na płycie CD oraz w streamingach, a także w plikach WAV Hi-Res 24 bity / 96kHz do pobrania wraz z grafikami.
Winyl, 180g numerowany LP w audiofilskiej jakości i limitowanej serii 300 sztuk (wersja CLEAR) już w przedsprzedaży!
Premiera LP 16 października.
Krążek jest improwizacją trójki wybitnych instrumentalistów, w której artyści malują przestrzenie dźwiękowe oraz emocjonalne w czasie rzeczywistym, rozwijając spontanicznie rodzące się motywy oraz eksplorując płaszczyzny energetyczne i wyrazowe, często zahaczające o niuanse i detale brzmieniowe. Kluczem do powstania albumu jest wzajemna nieustanna interakcja oraz niemal metafizyczne wyczucie chwili.
- Adam Dobrzyński (Radiowa Jedynka, portal Ale Muzyka)
Skład:
- Piotr Schmidt - trąbka
- Andrzej Święs - kontrabas
- Sebastian Frankiewicz - perkusja
Ether to pokaz kreatywności i współodczuwania muzyki przez trzech obdarzonych niezwykłą wyobraźnią artystów. Jest w niej ogromna przestrzeń, którą wypełniają swoimi partiami muzycy. To tajemniczy, zapraszający do siebie świat improwizacji i artystycznej intuicji.
- Marek Romański, Jazz Forum
Sercem jazzu jest emocja oraz improwizacja. Tak trzech znakomitych instrumentalistów podeszło do wspólnego rozczytania emocji oraz budowania brzmień i nastrojów, które dyktowane ulotnym pomysłem melodycznym oraz harmonicznym tworzą nowy rodzaj kreatywnej ekspresji. Muzyka toczy się jakby swoim naturalnym rytmem, ale w rygorze, jaki eksploruje pomysłami trębacza, basisty i perkusisty. To znakomita lekcja pokory wobec rozbudzanej improwizacji i dźwięków tworzonych w arcyciekawym i pięknym dialogu między muzykami.
© Dionizy Piątkowski / Era Jazzu
Muzyka na płycie Ether jest ZNAKOMITA! Włączyłem, usiadłem w fotelu i nie ruszyłam się - nie tylko do ostatniej nuty z "Ether 8" - ale jeszcze potem dłuższą chwilę.. Moje szczere gratulacje!
- Mirosław Dziewa (Radio Nowa Nadzieja, Novum Jazz Festival, Łomża)
Gdyby Piotr Schmidt przyszedł na świat 30 lat wcześniej, to dziś jego płyty stanowiłyby kanon polskiej muzyki jazzowej i jednym tchem wymienialibyśmy jego nazwisko obok Komedy, Stańki, Ptaszyna (...) Nie będę owijał w bawełnę: jest to jeden z najlepszych albumów, jakie słyszałem w życiu - materiał rezonuje w stu procentach zarówno z moimi oczekiwaniami muzycznymi, jak i brzmieniową estetyką.
- Robert Kazubal (- Jazzda.net BLOG)
Album „Ether” jawi się jako projekt otwarty, wolny od sztywnych ram i przewidywalnych struktur. Zamiast uporządkowanych form — otrzymujemy kompozycje oparte na spontaniczności i intuicji, które odważnie zmierzają w stronę eksperymentu. Nie znajdziemy tu klasycznego podejścia do budowy utworu; zamiast tego pojawiają się pozornie drobne niuanse, tworzące spójną koncepcję opartą w głównej mierze na kontemplacji i subtelności. (...) album „Ether” jest już teraz jednym z ciekawszych wydarzeń 2025 roku.
- Łukasz Dębowski (polskaplyta-polskamuzyka.pl)
(...)Na „Ether” muzyki się nie wykonuje, tu muzyka się staje, wydarza. Muzycy tworzą środowisko (eter!), matecznik, w którym intencje krystalizują się w dźwięki. Czujnie wypatrują w nich muzyki, a gdy się pojawi na horyzoncie, nęcą ją i oswajają, jak dzikiego mustanga, aby dosiąść jej i popędzić jak surfer na fali tam, gdzie fala prowadzi, brawurowo ale uważnie, aby się jej nie sprzeciwiać, bo to grozi wywrotką. A gdy moc fali się naturalnie wyczerpie, wypatrują następnej w burzliwym oceanie możliwych dźwięków, motywów, rytmów...
Słucha się tego z przyjemnością, bo to muzyka w najwyższym stopniu przyjazna słuchaczowi i… ładna, bo choć – z założenia – wszystko tu można wyimprowizować, to gdy już się wyimprowizuje i płynie na fali, nie sprzeniewierza się jej i nie gubi we free jazzowych kotłach, ale przestrzega się jej logiki, dynamiki i modalnej struktury. Słucha się z przyjemnością, ale i z emocją, jakby śledziło się ruch na placu w Bombaju, gdy z nieładu wyłania się ład, muzyka in statu nascendi, gra gestów i dźwięków, w duchu swobody, przygody i niespodzianki ale także konsekwencji, odpowiedzialności i dyscypliny. Mnie „Ether” podoba się bardziej niż swobodne improwizacje Tristano i wcale nie mniej niż te Stańki.
- Tomasz Tłuczkiewicz (całosć na: https://newtalentsgeneration.com/recenzja-ether-tomasza-tluczkiewicza/)
Eter wypełnia, spaja i niesie dźwięk w przestrzeni. W starożytnej kosmologii był „piątym żywiołem” – który wypełnia niebo i nadaje ciałom niebieskim nieustanny ruch. W historii nauki bywał ośrodkiem niosącym fale światła. Dziś w potocznej mowie muzyka niesiona jest na falach eteru… Unoszą się w nich fluktuacje i energie, które kształtują sposób, w jaki biegną fale. Geometria przestrzeni decyduje o tym, co przyspieszy, co wyhamuje, a co ułoży się w nieprzekraczalny wzór, lecz nie schemat. W muzyce tę samą podatność słychać w przestrzeni między dźwiękowej ożywionej jednak skalą duchowych doświadczeń każdego z artystów ją kreujących razem i z osobna.
Album „Ether” został stworzony spontanicznie. Bez nut, bez aranżacji, bez wcześniejszych ustaleń. Spoiwem stały się etapy naszych twórczych poszukiwań, wrażliwość i wciąż pogłębiana muzykalność. Wyczucie przestrzeni i energii, w której się znaleźliśmy.
W tej grze każdy detal ma wagę decyzji: krótki oddech trąbki, ziarnista krawędź struny kontrabasu, napędzający lub hamujący akcent talerza perkusji – drobne wektory, które razem wyznaczają trajektorię utworu. Słuchając się nawzajem, kalibrowaliśmy się na to, czego jeszcze nie było, na potencjał kolejnego kroku. Frazy zakrzywione grawitacją ciszy. Coś minimalnie „przed” lub „za” tworzy dynamikę muzycznych napięć. We wspólnym kreowaniu muzyki są momenty, w których kilka możliwych chwil istnieje naraz.
Artyści współpracujący ze sobą na zasadzie interferencji, tworzący coś, czego jeszcze przed chwilą nie było - współkomponują. Każda chwila ma własne częstotliwości, które „chcą” wybrzmieć – wystarczy zagrać ciszej, by usłyszeć więcej. Czas i przestrzeń wymieniają się rolami. Cisza nie jest tylko tłem. To w niej mierzymy odległość między intencją a rezultatem, bez ochronnej siatki aranżacyjnych pewników. W tej sytuacji porządkowanie harmonicznego pionu, czy nawiązanie do tej czy innej stylistycznej konwencji przestają mieć znaczenie. Pozostaje naturalna, szczera narracja….
„Ether” nie próbuje opisać przestrzeni w danym momencie – raczej bada jej ulotność razem z jej uczuciowymi kontekstami. Uczy słuchania tego co pomiędzy dźwiękami. Jeśli po zakończeniu utworu mamy wrażenie, że coś jeszcze krąży – to właśnie eter: nie substancja, tylko możliwość, z której układa się muzyka wtedy, gdy wydaje się, że już jej nie ma.
Zostawiamy Wam tę płytę – jako zaproszenie do dalszego słuchania tego, co dzieje się w jej niedefiniowalnej przestrzeni.
- Piotr Schmidt
Koncepcja bądź idea nagrania płyty w całości wyimprowizowanej, intuicyjnie wykreowanej posiadającej określony werbalny czy też podprogowy program dla wykonawców - w tym przypadku tria kompozytorów i instrumentalistów: Schmidt, Święs, Frankiewicz, pozostaje wyzwaniem i realnym działaniem, które aby mogło koncertować uwagę słuchacza, co więcej mogło wyznaczać dlań obszar pogłębionego przeżycia – musi – i to na zasadzie niezbędnego warunku – przekraczać ów krąg czysto warsztatowych eksploracji i to niezależnie od tego na ile byłyby one bardzo przed samym nagraniem sprawnie i komplementarnie zarysowane.
Ów proces wydaje się tym bardziej złożony, jeśli zważyć, że realizowana konwencja dźwiękowa odchodzi od utartych stylistycznych schematów czy też zasad budowania języka dźwiękowego.
Stykamy się tu zatem z przestrzenią – czysto sonorystycznym spektrum – w którym niesprężyste jakby zderzenia w każdym momencie mogą rozbłysnąć, wyzwolić zaskakujące energie wciągając nas bez reszty w tok muzycznej narracji, która raz to intensywnie gęstnieje, raz umyka w osobliwą nicość. Nigdy jednak, nie pozwala naszej uwadze na spowolnienie intensywności przeżycia. Przeżycie to pozostaje intensywnie napięte i sądząc po zastosowanej poszerzonej strukturalnie materii dźwiękowej, wywołuje ono nawet pewne zadziwienie w jaki to osobliwie krąg doznań my jako słuchacze zostaliśmy wprowadzeni. Bo owo przeżycie nie słabnie wraz z domykającymi się poszczególnymi sekwencjami tego dźwiękowego fresku. A jest on w konsekwencji czymś spójnym i integralnym w intensywnym swym trwaniu.
Można tu zatem powrócić do motywów, które doprowadziły wykonawców do skonkretyzowania tego delikatnego wpierw przeczucia, swoistej duchowej potrzeby, iż nadszedł oto ten najwłaściwszy moment by, po być może wielu latach indywidualnych poszukiwań, domykania przeróżnych życiowych doświadczeń, zawierzyć ostatecznie intuicji i zmaterializować w muzyce coś, co przez lata było tylko impulsem i owym dalekim przeczuciem.
Ta chwila wszak dla nich szczęśliwie nadeszła i zyskała swój intensywny, uczuciowy, muzyczny wymiar, prawdziwie autentyczny, niewymuszony i przemawiający wprost, tak jak dzieje się, i to bez wątpienia, w przypadku albumu „Ether”.
- Henryk Cierpioł (Radio Katowice, AM w Katowicach)
Zobacz także: www.piotrschmidt.eu